Pan Potts prywatnie
W
nocy często siedzę nad książkami albo patrzę przez okno, dopóki
utrzymuję się w pionie. Boję się zasnąć, może mam akurat coś ciekawego
do zrobienia. Poznanie i opanowanie wszystkich zaklęć trochę zajmuje,
nie wspominając o eksperymentowaniu z nimi. Kiedy męczę się nad czymś
wyjątkowo skomplikowanym (lub jestem idiotą), osiągam coś w rodzaju
wewnętrznego spokoju. Jak kwiat na tafli jeziora, czy coś w tym stylu.
Nie spieszę się, nie miotam, nie wściekam, nie wiercę. Normalnie nawet w
trakcie posiłku pozostaję w ruchu (jem i łażę, myślę o niebieskich
migdałach i się z kimś kłócę jednocześnie), wciąż niespokojny, czekający
aż coś się wydarzy, a jak się nie wydarza, cóż, wtedy ja się
komuś wydarzam. Dlatego mam specyficznych przyjaciół (i śmiertelnych wrogów aż po grób). W większości są to
mugole z mojej okolicy, razem dorastaliśmy i wychowywaliśmy się metodą
prób i błędów, cud, że wszyscy żyjemy. Ale jestem samotnikiem, wolę być
sam ze sobą. Lubię ludzi, tak w ogóle, bywają śmieszni, problem pojawia
się, gdy chcę, by mnie zrozumieli, podzielali moje zainteresowania.
Ciągle gadam, zamęczam innych opowieściami i bzdurami, i dopóki niczego
konkretnego nie muszę tłumaczyć, czy wyrazić czegoś naprawdę ważnego,
daję sobie radę. Gorzej, gdy zwierzam się ze swoich lęków i ktoś nie
pojmuje, o czym ja nawijam. Nie potrafię jasno przekazywać tego, co
czuję. Nie ułatwia mi to życia, serio.
Gdybym wierzył w spadające
gwiazdy spełniające życzenia, prosiłbym o śmierć. Albo chociaż
cierpienie, ból. Nie mogę znieść tych uśmiechniętych twarzy (nie chodzi o
gwiazdy, do nich nic nie mam), głosów, słów przepełnionych
samouwielbieniem i nienawiścią. Chciałbym, aby oni wszyscy zniknęli,
umierali w męczarniach. Za co? Za to, że są. Za grożenie moim rodzicom i
przyjaciołom. Za prześladowania. Za to, że nikt ich nie widzi, a może
ignoruje i wzrusza ramionami - nie zrobili przecież nic złego, nic się
nie stało, każdy ma prawo do swoich poglądów. No więc i ja mam swoje
poglądy, tworzące zgrabną całość z brakiem litości i zahamowań
(odziedziczonymi) oraz tendencją do załatwiania spraw samodzielnie, bez
udziału spadających gwiazd.